Bękarty z południa - Komiks

Bękarty z południa – jest to komiks, co się zowie.

Bękarty z Południa witają

Bękarty z PołudniaNie wiem dlaczego „Bękarty z Południa” musiały na mojej półce tyle czekać na swoją kolej. Lubię Aarona, lubię klimat amerykańskiego Południa, lubię Image. Po lekturze tym bardziej nie rozumiem, dlaczego tyle czekały na lekturę. To naprawdę świetny komiks, a ja tyle zwlekałem…

Aaron przedstawia tu historię Earla Tubba, który wraca do rodzinnego hrabstwa w Alabamie, by załatwić sprawę rodzinnego domu, w którym nikt już nie mieszka. Rodzinne strony budzą jednak wspomnienia, a z nimi demony przeszłości, które wygnały go w świat. Na miejscu okazuje się, że wszystko po staremu. Rednecki są tak samo małomiasteczkowe jak były, a przemoc pozostała jedynym językiem, który każdy tu rozumie. Lokalną społecznością trzęsie trener drużyny futbolowej, a trzęsie nią w wyjątkowo mało fajny sposób. Tubb jest świadkiem śmierci swojego kolegi z młodości i nie może zostawić tego w spokoju. Nie pozwala mu na to ani upór, odziedziczony po ojcu, ani doświadczenie wyniesione z wojska. Przemoc zrodzi coraz więcej przemocy.

Współczesny Dziki Zachód

Seria z Image to w istocie klasyczny western o miasteczku bezprawia. Takim ikonicznym, ze skorumpowanym szeryfem, zastraszonymi mieszkańcami, lokalnym watażką i antybohaterem, który spróbuje zaprowadzić tam porządek. Brak tylko toczących się wysuszonych krzaczków. Tubb to bohater w stylu późnego Eastwooda, od którego odróżniają go chyba tylko wąsy. Fabuła przypomina natomiast bardzo „Z podniesionym czołem” z Rockiem, gdzie też sposobem na przywrócenie porządku były razy masywnym kawałem drewna, ale to nie jedyny trop.

Można by zarzucić Aaronowi, że nieco zżera własny ogon, w końcu zarys historii przypomina bardzo „Skalp” po liftingu. Jest to lżejszy, odarty z noirowości wariant historii z rezerwatu Prairie Rose, ale jednak podany w inny sposób. Aaron oddaje tu specyficzny hołd południu USA, moralnemu kręgosłupowi Ameryki, uduchowionemu, ale jednocześnie konserwatywnemu i brutalnemu.

Bękarty z Południa

Historię świetnie zilustrował Latoura, który odchodzi od amerykańskiej sztampy. Zakrawa to na lekki paradoks, bo miałem wrażenie, że w jego kresce odbijają się wpływy nie tylko amerykańskie, ale i europejskie. Jego kreska idealnie jednak sprawdza się przy portretowaniu scen z życia Południowców. Całości dopełniają przepalone kolory, też jego autorstwa, gdy trzeba – dodające stonowanym scenom westernowego klimatu, a w innych sytuacjach – akcentujące co trzeba kontrastami.

„Bękarty z Południa” – szczerze polecam ten komiks, bo to prosta, ale fajnie eskalująca i mimo wszystko potrafiąca zaskoczyć historia. To nie dzieło wybitne, czy porównywalny kaliber co wspomniany „Skalp”, ale mamy do czynienia z naprawdę solidną lekturą. Z kolejnymi tomami nie będę tyle czekał.