„Monstressa #1 Przebudzenie” – człowiek półczłowiekowi wilkiem

Kobiece dark fantasy

Monstressa Główną bohaterką serii Monstressa jest młoda, okaleczona dziewczyna pozbawiona wspomnień. Maika Półwilk to arkanijka – przedstawicielka rasy półzwierzęcych mieszańców, które stoczyły właśnie wojnę z ludzkością. Konflikt przetoczył się już, zostawiając część fantastycznego świata w zgliszczach, ale nie zgasł zupełnie – dalej się tli. Maika szuka swojej przeszłości, która może odpowiedzieć na kilka pytań. Jednym z nich są losy jej rodziny. Innym – dziwne znamię w kształcie oka, które tkwi pomiędzy jej piersiami. Kolejnym – nadnaturalne wydarzenia, które od jakiegoś czasu jej towarzyszą. Nie wie jeszcze, że dziwna rodzinna klątwa, czy też błogosławieństwo, związane z tkwiącym w niej demonicznym bytem, będzie miała decydujący wpływ dla ludzkości i arkanijczyków.

Seria Marjorie Liu i Sany Takedy zabiera nas do mrocznego świata fantasy, mogącego budzić skojarzenia choćby z tym, który wykreował na użytek „Wiedźmina” Andrzej Sapkowski. To historia o wojnie, nietolerancji, segregacji i wynikających z nich aktach bestialstwa i ludo- czy też arnio-bójstwa. Oczami maiki obserwujemy relacje pomiędzy pełnymi wzajemnych uprzedzeń rasami. Składanie przez nią elementów układanki własnej przeszłości i liczne retrospekcje poszerzają wizję tego świata i jego historii. Liu nie hamowała się, idąc w niemal tolkienowski rozmach, choć to nie high, a dark fantasy. Przedstawiona historia kompleksowo opisuje wieki, czy nawet milenia stworzonego przez nią świata, autorka poświęca tu miejsce i na sytuacje polityczną czy społeczną, i na kwestie ontologiczne. Innym autorom 6 zeszytów jest potrzebne na to, by ledwie zarysować bohatera, i stojące przed nim wyzwanie. Liu stworzyła własną rzeczywistość.

Lovecraft i Tolkien spotykają Alfonsa Muchę

Wiarygodność tego świata pewnie była by mniejsza bez rysunków Takedy. Japonka balansuje tu pomiędzy mangową manierą, a secesyjną miłością do detalu i plączących się pociągłych, falistych linii. Sporo pretekstów do rysunkowej zabawy daje jej scenarzystka, wprowadzająca do światu a to lovecrafciańskie monstrum złożone macek, a to latające machiny, czy po prostu fantazyjne animorfy, humanoidalne, ale z ogonami czy lisimi uszami. Takeda świetnie odnajduje się w tym świecie ze swoim dopieszconym rysunkiem, a dodatkową nutę złowróżbnego nastroju wprowadza dostosowana do fabuły ponura paleta barw.

Monstressa #1 Przebudzenie – polecam uwadze

„Monstressa” to świetna propozycja dla fanów zarówno komiksu, jak i mangi. Operuje świetnym rysunkiem, porusza fundamentalne kwestie i prezentuje nietypowy świat podporządkowany matriarchatowi. Zakradło się do finału tego albumu, gdy wybucha dramatyczna akcja, nieco narracyjnego chaosu, ale to były chaotyczne wydarzenia, więc trudno. To ‚po prostu’ kolejny ładnie wyglądający, dobrze się czytający i oryginalny komiks od Non Stop Comics. Czytałem bez większego entuzjazmu, bo chyba nie ja jestem tu odbiorcą docelowym, ale z zainteresowaniem. Doceniam. Oby jeszcze więcej takich pozycji.