Odrodzenie DC
„Odrodzenie – Uniwersum DC” zapowiadano jako duże wydarzenie, jako punkt zwrotny w historii wydawnictwa. To coś więcej niż kolejny superbohaterski komiks, bo komiksowe światy takich wydawnictw jak DC czy Marvel to nie tylko serie i bohaterowie. To nie tylko narracje. To liczone w dekadach mitologie. Nawarstwianie się wątków, mnożenie bohaterów i doprawianie wszystkiego podróżami w czasie powoduje, że z czasem historie zaczynają się rozłazić. Nie do końca trzymają się kupy. Nawet fani nie ogarniają do końca o co w tym wszystkim chodzi, a nowych czytelników ta bogata historia przytłacza. Wtedy właśnie przychodzi czas na reset – odchudzenie bagażu, zmniejszenie uniwersum, wyzerowanie serii i ogłoszenie, że zaczyna się od nowa.
A co, jeśli reset nie do końca się uda? Robi się nowy, cofający zmiany wprowadzone przez ten ostatni. Nie wiem, czy w 100% z właśnie taką genezą mamy do czynienia obecnie w DC, ale pokrywało by się to z Odrodzeniem. Szefowie wydawnictwa cofają swój świat do okresu sprzed Nowego52, acz doprawiając to wszystko intrygującym i przewrotnym, choć nie jestem pewien czy potrzebnym wątkiem.
Punkt zwrotny
Nowy album z serii Deluxe, będący pewną cezurą dla tego co było, i tego co będzie, trudno w klasyczny sposób zrecenzować. Nie jest to typowa fabuła, nie da się też mówić o treści mini-serii, bez wspomnienia nie tylko ostatnich wydarzeń, ale też ostatnich kilku dekad ze świata DC. Geoff Johns pokazuje konsekwencje ostatnich wydarzeń – wojny Darkseida, a także śmierci Supermana. Pomiędzy znanymi bohaterami przemieszcza się będący w pośrednim wymiarze rzeczywistości Wally West – jeden z Flashów, zapomniany, czy też zagubiony w czasie na skutek minionych kryzysów. Szuka oparcia – chce powrócić do świata i wszystkich ostrzec przed nową groźbą, ale nie jest to proste.
Z jego perspektywy widzimy kolejne postaci z nowego DC i sposób, w jaki radzą sobie z życiem. Wszystko to prowadzi jednak do pewnego przełomu, który pogrzebie obecną rzeczywistość. Johns nie podaje normalnej historii – to kalejdoskop, widziany oczami Westa. Flash obserwuje kolejno znane postaci, to przypomnienie tego co jest, i zestawienie ich z wspomnieniami tego, co było.
Wydarzeń z New52 nie było by bez „Flashpointa” – kryzysu, który wywołał Barry Allen (też Flash), dzięki mocy prędkości zmieniający continuum czasoprzestrzenne. Biegacz szybszy od czasu odegrał też sporą rolę w epoce „Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach” z lat 80-tych. Scenarzysta bawi się tu historią resetów, teoretycznie nie proponując dużo ponad to. Buduje jednak suspens, nie odkrywając aż do samego końca swoich kart, a i finałem budzi większą konsternację, niż rozjaśnia sprawę. Wiadomo tylko, że mamy do czynienia ze znajomą potęgą, która nie tylko wpłynie na świat DC, ale i mogła w niego ingerować w przeszłości .
Kto strzeże Ligi Sprawiedliwości?
Pomysł na rozwiązanie wydaje się być przewrotny. Na pewnym poziomie to profanacja, ale też trudno wyrokować o dalszych konsekwencjach tego rozwiązania, dopóki się ich nie doczekamy. „Odrodzenie” to – jak na reset – historia nieco kaleka. To streszczenie na przewijaniu, będące dobrym punktem zwrotnym dla fanów, którzy przynajmniej fragmentarycznie rozumieją o co chodzi z Flashpointem i całą resztą. Dzięki temu albumowi zachowają ciągłość – będą mieli wgląd w kolejny etap losów świata DC.
Dla pozostałych czytelników może być to jednak lektura atrakcyjna wizualnie, ale ciężkawa i mało przejrzysta. O ile nie pasjonują się szczególnie superbohaterską historiografią, to mogą ten album przeskoczyć, i zagłębić się od razu w serie poświęcone poszczególnym bohaterom.