Na szybko spisane

Na szybko spisane – coda

30 lat życia spisane w 10 lat

Na szybko spisaneGdy prowadziłem ze Śledziem spotkanie na Komiksowej Warszawie Michał mnie w pewnym momencie zbił z tropu. Zwrócił uwagę, że nie pytam co z „Na szybko spisane”. Nie pytałem, bo już zupełnie o tym projekcie (jako o rozgrzebanym) zapomniałem, a doniesienia że koniec trylogii coraz bliżej traktowałem mało poważnie (‚uwierzę jak pomacam’ itd).

No i dokonało się. Ponad dekadę po pierwszym tomie serii, a dziewięć lat po tomie drugim – otrzymaliśmy zwieńczenie. Najmłodsi komiksiarze mogą nie tylko nie pamiętać co to za cykl i o co chodziło, ale też nie ogarniać kimże jest niejaki Doktor Śledziu, dobrze więc że całość ukazała się także w formie schludnego integrala, zbierającego całość.

No to od początku

Śledziński – rednacz Produktu, autor „Osiedla Swoboda”, generalnie autor celujący w raczej lekkie tony, zabawił się tę dekadę temu w kronikarza. Jego seria to przedstawione w formie luźnego pamiętniczka zmiany, jakie zaszły na oczach pokolenia zrodzonego na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Nasz bohater – bystry, choć mało ogarnięty i raczej introwertyczny – wspomina swoje szkolne sukcesy i porażki, pierwsze piwo, różnie się układające relacje z dziewczynami, czy kulturowe i społeczne fenomeny.

Śledziu nie bawi się tu jednak w próbę przedstawienia życia młodzieży z przedmieść, a tym bardziej w autobiografizm. Zamiast tego przypomina fenomen pierwszych komputerów, demosceny (o tu obok na planszy), przedziwnych programów, jakimi częstowała nas niegdyś telewizja, czy szał pirackich VHSów, które w pewnym momencie zalały Polskę. To też wszechobecny paździerz, przemiany gospodarcze, euforia związana z wyjściem z demoludów w grono państw aspirujących do dobrobytu.

Pamiętam to. Urodziłem się w roku 1980, i pierwszy tom serii poświęcony jest niejako pierwszej dekadzie także mojego dzieciństwa. Tom drugi to dojrzewanie w latach 90-tych, przy czym Śledziu bawi się tu formą. Z kolejnymi latami życia rozwija się styl wewnętrznych wypowiedzi naszego narratora, będącego poniekąd bohaterem zbiorowym, pokoleniem, którego młodość przypadała na PRL, a dojrzewanie już na III RP, historia rysowana jest też coraz niej umownie. Nasz bohater się rozwija, a razem z nim – jego sposób komunikacji z czytelnikiem.

1980-2010

Po latach całych otrzymaliśmy tomik dziejący się w latach 2000-2010. Nie ma tu już retro tripu, grania na nostalgii, bohater jest dorosły, dorosłe są jego problemy i dorosłe są jego refleksje – o ojcu alkoholiku, całej fali młodej emigracji, razem z którą na wyspy trafił jego brat, czy o nim samym. Nie jest już dzieckiem. Jest trybikiem w machinie. Tak jak i ja. Różnie mu w życiu wychodziło, czasem weselej, czasem smutniej, ale życie jest sumą wszystkich tych wydarzeń, które w pewien sposób nas definiują, a nasza egzystencja jest jedną wielką, nieskończoną tragikomedią. Tak jak życie bohatera Śledzińskiego, w którym jest sporo ze mnie czy z moich kolegów.

Na szybko spisaneFinał „Na szybko spisane” to spore wydarzenie, nie tylko dlatego, że rodził się tak długo. Śledziu domknął serię, która w swoim czasie budziła dużo większe emocje, ale emocje zdążyły wystygnąć. Warto sięgnąć po finał, by patrząc na drogę bohatera pomyśleć też o drodze, którą sami przechodzimy. Nie znając poprzednich tomów na pewno warto też sięgnąć po integral, który przybliżając minione dekady jest wybiórczą, subiektywną kapsułą czasu. Bardzo ciekawi mnie, jak dziś tę historię przyswoi generacja urodzona te 10 czy 20 lat później. I jak ten album będzie odbierany za kolejne dekady. Na pewno pozostaje w tej serii coś uniwersalnego, o kalejdoskopie, jakim jest życie, i dlatego warto się temu tytułowi uważnie przyjrzeć.

Gonzo poleca.

Pozostaje tylko pytanie – kiedy doczekamy się poniedziałkowej publicystyki?