Barcelona – miasto z charakterem
Od śmierci Gaudiego minęło już ponad 90 lat. W Barcelonie, mieście jego największych dzieł, wciąż wyczuwalny jest jego duch. Okazuje się jednak, że duch Gaudiego nie drzemie tylko w zaprojektowanych przez niego budynkach, ale także swobodnie chodzi po ulicach, a może nawet zabija. Pierwszy makabryczny i brutalny mord okazuje się być dopiero wstępem do nietuzinkowego śledztwa.
Komiks Torresa i Iglesiasa to nietypowy kryminał. Teoretycznie elementy są dobrze znane – zagadka z przeszłości, tajemnicze morderstwa, szlak krwi – ale autorzy mają tu sporo w zanadrzu. Duch Gaudiego to nie tylko tytuł albumu, ale także niematerialne spoiwo tej historii. Fabuła – w sposób nieoczywisty kiwająca się między ezoteryką a realizmem – odwołuje się do spuścizny geniusza architektury, z miasta i budynków tworząc równorzędnych bohaterów. El Torresowi udaje się tu jednocześnie uniknąć manowców, przez które mógł stać się hiszpańskim komiksowym Danem Brownem. Nie ma tu grafomanii i banałów, choć zagadki przeszłości mogą się kojarzyć z twórczością amerykańskiego pisarza. To solidnie napisana, krwawa historia z dreszczykiem, choć część fanów kryminałów może jednak zawieść kulminacja (mnie zawiodła).
Śledź po hiszpańsku?
Siłą albumu na pewno są rysunki Jesusa Alonso Iglesiasa. To kreska lekka, spontaniczna, zajeżdżająca cartoonem, ale gdy trzeba składająca pokłon monumentalnym budowlom. Zdaje się to Łukasz J. Chmielewski z Alei Komiksu dopatrzył się w jego kresce pewnych związków ze Śledziem. Coś tu jest na rzeczy, ale nie w kresce bym się analogii doszukiwał, a raczej w dość freestylowym podejściu do cyfrowego tuszu i koloru. Album zawiera też nieco dodatków poświęconych pracom nad komiksem. Szkoda, że nie przedstawiono pełnego procesu tworzenia wybranej strony, bo chętnie bym się zagłębił w warsztat Hiszpana.
Duch Gaudiego pozostawia niedosyt
Non Stop Comics dało się szybko poznać jako wydawca z pomysłem na portfolio. W dużej mierze to serie z oferty Image, ale jak widać – nie brak tu także propozycji z Europy. I dobrze, „Duch Gaudiego” przeciera drogę reedycji „Torpedo”, czekam też na kolejne tytuły z naszego kontynentu. Album Hiszpanów nie jest niczym rewolucyjnym, ale to przyzwoite i ładne czytadło, teoretycznie bez większych ambicji. Sama kryminalna historia okazała się dla mnie lekkostrawna, wręcz umiarkowanie treściwa, ale od zamknięcia komiksu mam ochotę zagłębić się w jakiejś monografii Gaudiego, o którym wiem bardzo mało. Narzekam więc, że to czytadło bez wyższych ambicji, ale muszę autorom oddać honor. „Duch Gaudiego” odcisnął na mnie swoje piętno – zdałem sobie sprawę z pewnej pustki w głowie, którą koniecznie muszę zapełnić. Duch architekta wydaje się być w tym komiksie faktycznie obecny.