„Anastazja” – pocztówki z LA noir

Wycieczka po Los Angeles którego już nie ma

Dziś miało być o czymś zupełnie innym, ale po piątkowym spotkaniu z Aśką Karpowicz i Magdaleną Lankosz muszę jednak o ich komiksie.

„Anastazja” jest super. Koniecznie sięgnijcie po ten komiks.

AnastazjaObie autorki zapraszają nas do Los Angeles ze złotej ery niemego kina. To słoneczne miasto szczęścia, bogactwa i przyjemności. Fabryka snów ma jednak piękne oblicze i zgniłe wnętrze, skrywając to, co w ludziach najmroczniejsze. Tytułowa Anastazja trafia do Los Angeles z matką, która z dziecka chce stworzyć gwiazdę. Rodzicielka nie zamierza się zniechęcać żadnymi przeszkodami – cel uświęca środki. Przez kolejne strony obserwujemy toksyczną relację pomiędzy bohaterkami, które udają kogoś, kim nie są, by stać się kimś jeszcze innym, coraz głębiej grzęznąc w bagnie. Hollywood jest tu po prostu siedliskiem rozpusty i wszelakiej deprawacji, ludzkich demonów żerujących na będącej na słabszej pozycji płci pięknej.

Przedstawiona w albumie historia to kilkupoziomowa opowieść, gdzie jest miejsce na niezdrowe więzi rodzinne z pogranicza syndromu sztokholmskiego, historyczny obraz epoki która przeminęła, lekką zadumę o moralności, czy nadbudowywaniu fikcji, która ma zasłonić nieciekawą (bądź niekorzystną) prawdę. Wszystko to na niewiele ponad osiemdziesięciu stronach – i to działa. Świetnie sprawdza się tu grafika Aśki, która obrazami przenosi nas o te 90 lat wstecz. Równie dobrze działa tu narracja – unikająca nadmiaru słów i pozwalająca obrazom opowiedzieć swoje.

Anastazja – filmowy komiks o świecie filmu

Dostajemy od polskich autorek nietypowy komiks noir. Koleżanka mnie zapytała – ej, ale to jest noir-noir, czy taki kobiecy noir? Taki mniej brutalny? Nie wiedziałem jak odpowiedzieć, bo noir to dla mnie noir i tyle, a właśnie z tym mamy tu do czynienia. Nie ma co prawda jarającego nieustannie detektywa w prochowcu, śledztwa czy mordobić, bo nie ma tu scen akcji, ale nie brak okrucieństwa przemocy czy lekkiej psychodeli, w której Alicja zapadająca się wgłąb króliczej nory trafia na Davida Lyncha. W dodatku to historia ponadczasowa, mówiąca na pewnym poziomie tyle samo o przeszłości, co o obecnym Hollywood.

Serdecznie polecam, bo to jedna z najmocniejszych polskich produkcji tego roku, za co owacje dla obu pań, tym bardziej że był to połóg długi i niełatwy. Przez trzy lata pracy nad komiksem autorki ‚docierały się’, przerabiając wstępny, ‚filmowy’ scenariusz, na skrypt pod komiks. Gdyby tego same nie opowiadały, to bym na to nie wpadł, bo wyszło po prostu świetnie.