Boyka: Undisputed IV

Boyka powraca

Boyka: Undisputed 4Jak pisałem ostatnio – Scott Adkins to typ, który wie, jak przykopać. Udowodnił to jako Yuri Boyka – czyli Główny Zły – w „Undisputed 2”, czyli „Champion 2”, gdzie po pyskach prali się skazańcy. Film zachował swój schemat ograniczonej fabuły na rzecz kolejnych potyczek w części trzeciej, gdzie Adkins stał się Umiarkowanie Złym protagonistą, który w końcu ucieka z pierdla. No i teraz kopniak z trzeciej nogi, bo nasz bohater doczekał się dedykowanego mu filmu tytułowanego „Boyka: Undisputed IV”.

Przerzucenie ‚Undisputed’ na koniec tytułu ma znaczenie zasadnicze. To nie kolejny film o naparzających się w klatkach wieźniach, pozamykanych na codzień w swoich zagrzybionych celach. To historia Boyki, który uciekł z niewoli, ale dalej pracuje nad pozostaniem Najbardziej Kompletnym Wojownikiem Świata. Bierze udział w kolejnych walkach na ringu, maży mu się kariera, ale jednocześnie stara się nieść pomoc. W końcu to psychopata o wierze w Boga czystej i naiwnej niczym u dziecka, w dodatku ta miłość do Boga nie przeszkadzała mu dotąd w przerabiania odwersaży na tatar. Wypadek na ringu coś w nim jednak zmienia. Szuka odkupienia, chce zadośćuczynić wdowie po swoim byłym przeciwniku. W efekcie trafia do rosyjskiego miasteczka, gdzie wszystko i wszyscy są podporządkowani lokalnemu gangsterowi. Wiadomo jednak że Boyka nie jest z tych, co uginają kark. Przywali. A potem przykopie. A potem będzie tłukł dalej, aż wygra, albo przegra. Prosty facet, proste rozwiązania.

Champion jest tylko jeden

„Boyka: Undisputed” (bo film pojawia się też bez numerka, by nie odstraszać potencjalnie zainteresowanych) to w zasadzie Western. Boyka postać na styl Eastwooda, nieco Bezimienny, który miał przecież swoje za uszami, nieco samotny kowboj na białym koniu. Antybohater. W końcu nie chce naprawiać świata. Nie chce walczyć z gangsterami. Pakuje się jednak w konfrontację z właścicielem lokalnego saloonu, której rozwiązanie ma nastąpić w formie serii walk na ringu. Walki – jak to zwykle w tej serii – zrobiono dobrze, brutalnie, dynamicznie. Aż boli, gdy słychać trzeszczące kręgosłupy. Pozostaje jednak po nich pewien niedosyt, bo nie mają aż takiej mocy, co w częściach poprzednich. Jednocześnie – to najkrótsza część, mniej skupiona na naparzance, a bardziej na rosyjsko-westernowym klimacie i antybohaterze.

Nawet, jeśli nie leją się tu tak srogo jak w częściach 2 i 3, to w dalszym ciągu mamy dobre choreografie, dużo ruchomej i umiarkowanie pociętej kamery i mocarne kopnięcia z wyskoku w slo mo, które robią tę serię. Nawet słabsze Undisputed to dziś obok Raidów i Ip Manów czołówka. Fani kopanin powinni obejrzeć obligatoryjnie – bo Boyka i bo Adkins.