„Dziewczynka w Krainie Przeklętych” – wyjątkowa baśń

Za siedmioma lasami żyła sobie dziewczynka i demon

Dziewczynka w Krainie PrzeklętychSiva to mała, naiwna dziewczynka. Nie różniła by się pewnie zanadto od wielu do niej podobnych, gdyby nie okoliczności w jakich żyje. Siva mieszka w środku lasu z demonem. To dość niepokojąca wizja, dająca pretekst do licznych interpretacji, ale też wizja niecodzienna, pozbawiona banału. Demon nie sprawia wrażenia złego. Jest dość zasadniczy, ale troszczy się małą i opiekuje, uważa też, by nie przeszło na nią jego przekleństwo. W tym samym czasie gdzieś poza lasem trwa konflikt pomiędzy światem ludzi, a światem stworzeń mroku. Oto bohaterowie i sceneria pierwszego tomu serii „Dziewczynka w Krainie Przeklętych”

Nagabe proponuje niejednoznaczną i nietypową historię, stojącą jedną nogą w baśniowym klimacie, a drugą w ciężkim dark fantasy. Historia o potrzebie bliskości i wzajemnej trosce ma kilka poziomów. To niby typowy świat fantasy, z jasnym podziałem na dobro i zło, biel i czerń. Jednocześnie manga wywraca ten podział do góry nogami, pokazując emocjonalne wnętrze dość oschłego w zachowaniu demona, czy zaufanie, jakim darzy go dziewczynka, która powinna się go tak naprawdę bać.

Północ w lesie dobra i zła

Nagabe opowiada tu o odrzuceniu uprzedzeń i czarno-białego spojrzenia na świat, które narzucają nam inni. W końcu czerń i biel w ying yang nie uosabiają podziału świata na dobro i zło, a różne jego pierwiastki, różne aspekty. Można autorowi zarzucić relatywizowanie, bo symbol obiektywnego, okultystycznego zła traktuje jako dystyngowaną i jednak pozytywną postać, ale tu jest chyba właśnie wytrych do jego historii. Zdaje się on pytać – czym jest zło? Czy istnieje zło obiektywne? Czy zło to kwestia przyjętego systemu wartości, i klasyfikacja którą przyjmujemy automatycznie, bez grama refleksji?

Właśnie w takiej tonacji utrzymana „Dziewczynka w Krainie Przeklętych”, operująca stonowaną grozą, ale i wrażliwością, gdzie ten dwuznaczny, niedopowiedziany klimat świetnie kreuje strona wizualna. Rysunki są nastrojowe, stosunkowo mało ‚mangowe’, momentami bardziej w duchu książkowej ilustracji, dzięki czemu całość tworzy uniwersalny komiks, po który powinni sięgnąć nie tylko sympatycy japońskiej kreski. Uczulam tylko, że pierwszy tom serii to opowieść o emocjach, dość stonowana, kameralna, momentami wręcz statyczna, ale to własnie ten pozorny spokój potęguje intrygującą, tajemniczą atmosferę Krainy Przeklętych.

„Dziewczynka w Krainie Przeklętych” już samą okładką i planszami sugerowała mi, że to pozycja dla mnie, ale nie spodziewałem się, że to aż tak dobra manga. Seria trafia na moją listę pozycji roku. Polecam. Z okazji dobra, jakim jest ten komiks, przywracam do życia laur Znaku Jakości Gonza*.

* – rysunek oczywiście nieocenionego Piotrka Nowackiego.