„Spider-Man: Niebieski” – klasycznie o klasyce

Z pamiętnika Człowieka Pająka

Spider-Man: NiebieskiWydawnictwo Mucha Comics domknęło kolorową sagę. Po Daredevilu, Hulku i Kapitanie Ameryce do cyklu w końcu dołączył „Spider-Man: Niebieski”, pierwotnie wydany w ramach WKKM. To fajnie, bo i wydawnictwo ma w portfolio pełną serię, i my możemy mieć ją na półkach w spójnej oprawie (nigdy nie przekonałem się do wyglądu kioskowej serii), i to dobry komiks, który wart jest tego, by funkcjonować na rynku inaczej niż w drugim, czy nawet trzecim obiegu.

Cykl Jepha Loeba i Tima Sale’a skupia się na motywie straty i tęsknoty, bardziej koncentrując się na wewnętrznych przeżyciach superherosa, niż na jego spektakularnych działaniach. To seria retrospektywna, przypominająca to, co było i przeminęło. Nie inaczej jest tutaj. Peter Parker z okresu (jeszcze) małżeństwa z Mary Jane wspomina swoją pierwszą miłość – tragicznie zmarłą Gwen Stacy, a autorzy cofają nas w czasie do tych wspomnień – złotej epoki Pająka z ery Stana Lee i Romity seniora.

„Spider-Man: Niebieski” – to samo, ale inaczej

Nie brak tu akcji i kolejnych potyczek z Rhino, Zielonym Goblinem czy Sępami, ale ton całości nadaje niebieska barwa z okładki. To smutek, przetrawianie uczucia, które nie miało swego pełnego ujścia i związku, który skończył się przedwcześnie. Narracja idzie dwutorowo – na podstawowym poziomie ciągną ją wspomnienia Parkera zarejestrowane na dyktafonie, ale wizualnie to obrazy z przeszłości – relacja Parkera z młodym Osbournem, z Flashem, poznanie Gwen i Mary Jane.

Kolorowa seria zawdzięcza chyba tyle samo Loebowi, który potrafił na nowo opowiedzieć znane kawałki historii bohaterów, co Sale’owi, który nadał im charakterystyczny styl. To nie psychodela z jego Batmanów, a stonowanie, będące ukłonem dla srebrnej ery amerykańskiego komiksu. To jej zwieńczeniem była właśnie śmierć Gwen Stacy. Sale nie próbuje rysować Spider-mana w unowocześniony sposób. Zamiast tego złożył hołd starszemu Romicie i jego sposobowi rysowania, a więc przy okazji niejako i Ditko, który Pająka zaprojektował. Nawet kolory są tu dość stonowane, choć akurat tu zdecydowanie żałuję, że nie powierzono ich niezawodnemu Dave’owi Stewartowi.

Najlepszy komiks o Spider-Manie na rynku?

„Spider-Man: Niebieski” to reinterpretacja klasyki, która sama klasyką już się stała. 15 metrykalnych lat tego komiksu daje chyba prawo, by tak o nim mówić. To solidne rzemiosło – równie solidne co pozostałe albumy z serii, a być może od części lepsze. Na pewno też wyróżnia się z masy innych trykociarskich opowiastek introspektywnością. To bardziej historia Parkera, niż Spider-Mana. Przy okazji jest to rzemiosło, w którym udało się zawrzeć ten cały smutek bez popadania w przesadną ckliwość.

Więc jak ktoś coś Pająka, a jest lajkonikiem, to macie moje zdanie w temacie, po którego warto obecnie sięgnąć.