„Superman: Lois i Clark” – Odrodzenie marki?

Odrodzenie DC

Superman - Lois i Clark - akt poprzedzający Odrodzenie DCNowe DC dochodzi do swojego finału, już za chwilę Odrodzenie, a na nasz rynek wydawniczy trafia fabularny łącznik. „Lois i Clark” to powrót starego Supermana sprzed epoki Nowego DC. Tak naprawdę okazuje się że nigdy on nie zniknął. Funkcjonował razem z żoną i synek w świecie nowej 52-ki, starając się i pomagać ludziom, i zachować anonimowość, rolę Supermana pozostawiając swojemu lokalnemu odpowiednikowi. Spokojnie ułożone życie w nowym świecie zaczyna się jednak sypać, i to z hukiem.

Dan Jurgens przywrócił mi swoją fabułą wiarę w komiksy od Detective Comics. Większość serii Nowego DC była dla mnie zawodem – także nowe przygody Supermana. Tymczasem impuls, jakim jest reset, pozwolił na wykrzesanie dawnej energii. Powraca stary, dobry Clark Kent i stary dobry Superman, z przygodami w starym, dobrym stylu. To w dalszym ciągu historia o nielegalnym imigrancie, będącym w głębi ducha prawym harcerzem, który wszystkim dobrze życzy i chce tylko pomagać, korzystając ze swoich nadludzkich mocy. Jednocześnie to historia dobrze opowiedziana i unikająca nadmienej przesady, czego w Nowym DC często brakowało.

Odrodzenie Supermana

Jurgens odnosi się tu zresztą do szerzej rozumianej historii tego świata i kolejnych następujących w nim resetów. Spokojne życie, jakie udaje się osiągnąć zachowującej anonimowość rodzinie Kentów, budzi nader silne skojarzenia z „Whatever Happened to the Man of Tomorrow?” Alan Moore’a sprzed ponad 30 lat. W tej alternatywnej opowieści, wydanej w okolicach Kryzysu na nieskończonych ziemiach, Superman odnajdywał właśnie spokój domowego ogniska. Po kolejnych kilku kryzysach Jurgens przypomina tamten schemat, by go zaburzyć.

„Lois i Clark” to typowa historia z Supermanem, gdzie mamy i ziemskich łotrów, i pozaziemskie zagrożenia. To także potężne artefakty, międzyplanetarne loty, walkę z nieprawością, ale w centrum tego wszystkiego stoi rodzina, oraz związane z nią wyższe wartości. Sprawnej i bezpretensjonalnej (choć dość poważnej) narracji Jurgensa towarzyszą bardzo sprawne rysunki – nowoczesne, choć jak dla mnie odwołujące się do kanonu. Brodaty Superman w czarnym kostiumie jest cool i tyle, nie ważne że się już tak nie mówi. „Lois i Clark” to natomiast fajna, superbohaterska historia o rodzinie, która jest na razie przygrywką do trzęsienia ziemi, które nas czeka. Jak się lubi trykoty, to warto sięgnąć. To bardzo dobry moment na wskoczenie do tego pociągu, by nie odjechał bez nas.