Superman i jego ostatnie dni

Koniec pewnej epoki

Nowe DC dobija właśnie do swojego finału, a ‚nowy’ Superman odchodzi.

W końcu.

SupermanCykl „Droga do Odrodzenia” podsumowuje ostatnie podrygi poprzedniej linii wydawniczej DC. Album „Superman – Lois i Clark ” w przystępny sposób tłumaczył niedawno, co w świecie New52 robi ‚stary’ Superman (sprzed zmian wywołanych przez „Flashpoint”). Bogatsi o tą wiedzę możemy się zabrać za wiążący się z nim komiks „Superman – Ostatnie dni Supermana”, gdzie oczywiście następują ważne wydarzenia, prowadzące do kolejnego trzęsienia ziemi w świecie DC.

Historia Tomasiego to 8 zeszytów, które w ramach 4 różnych serii zamknęły historię ostatniego syna Kryptona w wersji, którą wydawnictwo proponowało ostatnimi laty. Nowy, młodszy Superman, w nowym świecie na nowo kształtował swoje losy i wykuwał swój mit. Zawsze ofiarny i gotów na poświęcenia poszedł o parę kroków za daleko i wie już, że jego dni są policzone. Trawi go kryptonitowa wersja raka. Świadom tego żegna się z przyjaciółmi i partnerami w walce ze Złem, słabnie, ale nie poddaje się ‚chorobie’, bo wciąż na realizację czeka jego ostatnia misja. Po USA ksząta się nowy Superman – postać o porównywalnych z jego mocami, za której potęgę odpowiada prawdopodobnie sam Kal-El. Jakby tego było mało – na scenie pojawia się także Clark Kent ze ‚starego’ uniwersum DC…

Umarł Superman, niech żyje Superman

Ostatni tom ‚nowego’ Supermana to opowieść, której sam tytuł zwiastuje już, że nie będzie happy-endu. Nie będzie też zbyt dużo zaskoczeń. Pojawi się za to nieco kiczowatej ckliwości w serdecznych słowach i pożegnaniach, ale nie mogło się bez tego obyć, a sam lukier nieznośnie oblepia i obciąża motyw mesjasza, który oddaje za nas życie. Jako amalgamat czterech serii – mamy tu także do czynienia z nierównym poziomem graficznym. Część rysowników reprezentuje typową ‚amerykańską średnią’, ale są tu też artyści, którzy wyraźnie wznoszą się ponad ten poziom, pozostając jednak w skali rzemiosła z klasą. Całość niestety robi dość nijakie wrażenie. To rozpisane na 8 zeszytów epitafium herosa, który zwleka ze złożeniem swego ciała do grobu, w trakcie gdy wszyscy stoją dokoła niego i czekają, wymownie patrząc na zegarek. Jednocześnie część gości pogrzebu zerka już przez ramię, żeby sprawdzić, czy przybył dawno nieobecny ‚stary’ Superman, za którym wszyscy tęsknili.

„Ostatnie dni Supermana” to nieco nijaka, nieco dęta, ale dość strawna historyjka, którą równie łatwo się czyta jak zapomina. Czy można ją sobie odpuścić? Pewnie że tak, ale wtedy nie będzie się wiedziało jak odszedł Superman z Nowego DC i czego konsekwencją jest „Odrodzenie”. Czy w takim razie warto sięgać? Tak, jeśli lubi się z pierwszej ręki znać ciągłość wydarzeń z komiksowych uniwersów. Sama historia jednakowoż nie zachwyca.